Ubrania

Regulacja termiczna

Nie będę ukrywał, że jestem fanem wełny merino. Spośród różnych materiałów, które testowałem wełna merino sprawdza się najlepiej. Wbrew pozorom wełna merino nie powoduje nieprzyjemnego uczucia swędzenia jak to jest w przypadku tradycyjnej wełny. Cechą, która najbardziej mi się podoba w wełnie merino, jest szeroki zakres termoregulacji. Innymi słowy, gdy jest zimno wełna merino stanowi warstwę izolacyjną, nawet gdy jest nasiąknięta potem, a gdy jest gorąco wełna merino dobrze oddycha. Wełna merino nieco gorzej odprowadza wilgoć w porównaniu z dobrze wykonanymi syntetykami i trochę wolniej schnie, ale w przeciwieństwie do syntetyków, gdy jest wilgotna zachowuje własności termoregulacyjne. Dodatkową, pożądaną podczas wypraw, cechą wełny merino jest znacznie mniejszy stopień akumulacji nieprzyjemnych zapachów w porównaniu do innych materiałów. Innymi słowy koszulka z wełny merino nie będzie mocno śmierdzieć po trzech dniach wyrypy. Nie należy się jednak spodziewać cudów – pod pachami pachnieć nie będzie.

Warto inwestować w dobrej jakości wełnę merino – delikatną, wykonaną z drobnych włókien. Osobiście cenię sobie marki takie jak Icebreaker i Smartwool (jest pewnie wiele innych znakomitych marek, których nie miałem okazji sprawdzić). Smartwool robi świetne skarpety. Z wełny merino najlepiej sprawdzają się cienkie warstwy bazowe – ubierane bezpośrednio na ciało. Grubsze, cieplejsze warstwy są po prostu ciężkie i zajmują dużą objętość. Lepszy stosunek izolacji i objętości do wagi uzyskamy wkładając ciuchy puchowe. Znakomicie sprawdza się kamizelka puchowa.  (Żałuje, że zamiast bluzy z wełny merino nie zabrałem na wyprawę do Colorado właśnie kamizelki puchowej). Należy dodać, że ciuchy puchowe nie sprawdzą się podczas intensywnego wysiłku w dodatnich temperaturach (będzie w nich za gorąco), ale są niezastąpione podczas biwaku czy noclegu pod namiotem. Ciuchy puchowe są chyba najlepszą opcją, gdy temperatura spada poniżej -5 stopni C. Warstwą termiczną pomiędzy lekkim merino i kurtką lub kamizelką puchową, która dobrze się sprawdza jest lekki polar wykonany z materiału takiego jak polartec power stretch. Dobrą alternatywą jest też polartec power dry. Zamiast merino próbowałem wynalazku Rab meco (połączenie merino i cocona), który niby powinien szybciej schnąć. Szczerze powiedziawszy nie jestem zachwycony.

Innym odkryciem, z którego byłem zadowolony to rękawiczki i czapka wykonane z wełny merino zmieszanej z futrem oposa. Taka kombinacja daje najlepszy stosunek komfortu cieplnego do masy. Mam jeszcze skarpety wykonane z tych materiałów. Niestety materiały te są delikatne, rękawiczki szybko się rozpadły, a czapka rozciąga się zbyt mocno.

Ubrania przeciwdeszczowe

O ile z różnicami temperatur stosunkowo łatwo sobie poradzić o tyle zabezpieczenie przed deszczem stanowi o wiele większe wyzwanie, ponieważ powłoki wodoodporne nie przepuszczają pary wodnej, którą człowiek produkuje podczas intensywnego wysiłku. Najtrudniej zabezpieczyć stopy. Jak do tej pory nie udało mi się znaleźć idealnego rozwiązania. Najlepiej sprawdzają się cienkie skarpety z wełny merino, a na nie wodoodporne skarpety sealskinz. Warstwa wychodzi dość gruba, tak, że buty muszą mieć sporo luzu. Próbowałem też wodoodporne skarpety z goretexu (Trekmates), ale była to kompletna porażka. Całkowicie przemokły i woda zgromadziła się wewnątrz nie mając ujścia. W rezultacie palce u nóg bardzo mi zmarzły. Skarpety sealskinz znacznie dłużej pozostawiają suchą stopę, chyba, że woda dostanie się górą. Skarpety sealskinz nasiąkają z zewnątrz i doznaje się uczucia chłodu w stopę, dlatego dobrze jest ubrać pod nie jeszcze skarpety wełniane. Dzięki tym skarpetom podczas wyprawy po Colorado, gdzie prawie codziennie były burze z opadami deszczu, nie nabawiłem się odcisków.

Jednym z najlepiej oddychających materiałów, przy jednoczesnym zachowaniu wodoodporności jest event. Niestety jest on stosunkowo ciężki i żeby np. kurtka z eventu była lekka, trzeba by ją pozbawić zamków i kieszeni. Event wydaje się być dość trwały i nie wymaga dodatkowych środków zabezpieczających przed przemakaniem jak to jest w przypadku materiałów bazujących na nylonie (np. Pertex). Pertex trochę gorzej oddycha i nadaje się tylko na lekki deszczyk, jest za to ultralekki, ale i delikatny. Z krótką ulewą lub długotrwałym lekkim deszczem Pertex sobie nie poradzi w przeciwieństwie do eventu, chyba, że napylimy go dodatkową warstwą wodoodporną. Problem w tym, że taką warstwę trzeba odnawiać, co więcej, o tym, że ta dodatkowa warstwa straciła swoje właściwości przekonamy się dopiero wtedy, gdy przemokniemy! Paclite, który ma dobre opinie, oddycha nieco gorzej niż event.

Duży problem stanowią wodoodporne spodnie rowerowe i tu jeszcze nie znalazłem idealnego rozwiązania. Gdy jest ciepło i deszczowo zakładam spodenki z eventu, pozwalając nogom zmoknąć. Na chłodniejszą pogodę zakładam obcisły softshell. Pertex sprawdziłby się do biegania, gdyż znakomicie chroni przed wiatrem i poradzi sobie z deszczykiem. Ale w kolarstwie przy kontakcie z siodełkiem krople deszczu przeciskane są pod ciśnieniem przez materiał i bardzo szybko robi się mokro, chłodno i nieprzyjemnie w newralgiczne części ciała.

Gore-Tex® Paclite® vs eVENT® vs tkaniny przyszłości

Tak się złożyło, że w moje ręce trafiła kurtka z membraną Gore-Tex® Paclite® (model Gore Alp-X) i pomyślałem, że warto napisać kilka słów w ramach porównania z kurtką Showers Pass z membraną eVENT®. Na początku należy zaznaczyć, że kurtki składają się z laminatów, których membrana jest jedną z warstw. Dlatego rozwiązania poszczególnych producentów mogą się nieco różnić zarówno pod względem „oddychalności” jak i wodoodporności. Laminaty z membraną Gore-Tex® Paclite® są zazwyczaj wykonane jako tzw. laminat dwu i pół warstwowy, zaś eVENT® wchodzi w skład laminatu trójwarstwowego. Dodatkowe warstwy mają za zadanie chronić membranę przed uszkodzeniem.

Pierwsze wrażenie dotykowe to „foliowość” Paclite® i delikatność tkaniny, która zapewne wynika z budowy. Tkanina z eVENT®em jest grubsza pod palcami i wydaje się być trwalsza. Od razu nasuwa się wniosek, że ta druga kurtka będzie cięższa. Rzeczywiście masa Showers Pass w rozmiarze S to 337g, zaś masa Gore w rozmiarze M 293g.

Kluczową cechą kurtki przy intensywnej aktywności jaką jest jazda rowerem górskim jest „oddychalność”, czyli w uproszczeniu zdolność do odprowadzania oparów naszej aktywności na zewnątrz, tak żeby pod kurtką nie gromadził się pot. Subiektywne wrażenie jest takie, że membrana eVENT® radzi sobie pod tym względem lepiej niż Paclite®. Nie jest to jednak duża różnica, ale moim zdaniem na tyle duża, że na rower górski lepiej sprawdzi się kurtka z membraną eVENT®, natomiast Paclite® powinien sprawdzić się podczas pieszych wędrówek po górach.

Należy dodać, że Showers Pass posiada zamki pod pachami, co daje możliwość wentylacji. Wówczas zachodzi zarówno konwekcja jak i dyfuzja pary wodnej i pot nie gromadzi się na ciele. Dodatkowo na plecach znajduje się sprytnie wkomponowana siateczka poprawiająca wentylację. W kurtce Gore Alp-X siateczka wbudowana jest przy zamku, natomiast nie ma żadnych wywietrzników pod pachami (co zapewne wynika z zasady działania membrany Paclite®, która efektywniejsza jest w transferze wilgoci, gdy poziom wilgotności jest wysoki). Szczerze powiedziawszy nie przypadło mi do gustu rozwiązanie z siateczką koło zamka. Łatwiej regulować temperaturę poprzez rozpięcie zamka (w kurtce Showers Pass zamek można rozpiąć zarówno z góry jak i z dołu). Zamek w kurtce Gore Alp-X jest lepiej wykonany, łatwiej się suwa. W kurtce Showers Pass zamek jest bardziej toporny.

Paclite® wydaje się być bardziej wiatroodporny niż eVENT®. Niemniej jednak w obu przypadkach kurtki z powodzeniem mogą być stosowane na równi z typową wiatrówką. Obie kurtki natomiast wydają się równie wodoodporne.

Test szybkości schnięcia kurtek po upraniu wypada na korzyść kurtki z membraną Paclite®.

Co do kroju, to obie kurtki dobrze leżą, ale co do Showers Pass mam dwa zastrzeżenia: kołnierz jest zbyt wysoki, a przód kurtki zbyt wcięty. W kurtce Gore kołnierz jest w sam raz i nie przeszkadza pod brodą. Showers Pass ma przedłużany tył. W tej części znajduje się kieszonka zapinana na zamek, która na dobrą sprawę jest zbędna, a przy większym plecaku zamek może nawet uwierać. W kurtce Gore Alp-X przedłużony tył uzyskuje się przez odpięcie dwóch zatrzasków. W ten sposób kurtka z kroju trekingowego przeistacza się w krój kolarski. Do obu kurtek można dołączyć kaptury, ale takich nie posiadam.

Wniosek jest taki, że obie tkaniny są znakomite, ale lepiej sprawdzą się w odmiennych zastosowaniach: eVENT® do bardzo intensywnych aktywności, zaś Paclite® do pieszych wędrówek po górach.

Od czasu testu powyższych tkanin sporo zmieniło się na rynku. Do niektórych nowych rozwiązań można zaliczyć:

  • Columbia z technologią Omni-Dry®,
  • Porartec z NeoShell® ,
  • Mountain Hardware z DryQ®,
  • Gore-tex active®,
  • ZPacks™ i oddychający cuben .

W poszukiwaniu obniżenia masy kurtki postanowiłem spróbować oddychający cuben, który dostępny jest u Joe Valesko na stronie zpacks.com. Faktycznie oddychający cuben wykorzystuje w pewnym stopniu event, chociaż nie wiem czy tak było w pierwszej wersji, którą posiadam. Obecnie Joe oferuje już trzecią generację kurtki o nazwie ZPacks™  Challenger Ultralight Rain Jacket o niebywale niskiej masie 156g! (rozmiar średni). Moją pierwszą wersję pod względem oddychalności zakwalifikowałbym gdzieś pomiędzy Pertex a Paclite. Zamki pod pachami ratują sytuację. Bardzo fajną sprawą jest kaptur.

Kurtki z Cubenu (szara) i Paclite (czerwona) można zobaczyć na wielu zdjęciach zrobionych w trakcie wędrówki po Norweskich szlakach, którą odbyłem z Basią.

dscf0418_1920

Amazing Norway: Finse-Vassbygdi Backpacking

Dodaj komentarz